Czy instynkt macierzyński w ogóle istnieje? Jest uwarunkowany biologicznie? Czy każda kobieta mająca dzieci go posiada? Dlaczego coraz to więcej kobiet uważa, że powinny być lepszymi matkami aniżeli są? Co wpływa na brak pewności dzisiejszych mam? Mam nadzieję, że ten post rozwieje wszelkie wątpliwości na temat tego, że
"Instynkt macierzyński jest chyba najsilniejszą siłą świata'' Richard Paul Evans.
Kiedy szukałam definicji instynktu macierzyńskiego napotkałam się na mnóstwo komentarzy kobiet, które uważają, że go nie posiadają i zapytań o to kiedy zostaną nim obdarzone. Dla mnie to bardzo dziwne. Uważam, że każda mama go posiada, tylko ten instynkt ma wiele twarzy i być może w danej chwili zwątpienia jest on np. troską o przyszłość lub niepokojem o to, czy będę dobrą mamą i próbowaniem nią być.
Jeszcze kilkadziesiąt lat temu głównym zadaniem kobiety było bycie mamą i wychowywanie dzieci. Nie myślała ona o karierze, o szefowej spoglądającej na zegarek, gdy spóźnia się do pracy, bo dziecko płakało przed wejściem do przedszkola, albo czy może bez konsekwencji narażenia się szefowej wziąć sobie dzień wolny od pracy z powodu nagłej grypy jelitowej dziecka. Nie miała na głowie wieloletniego kredytu do spłacenia. Jestem pewna, że kiedyś instynkt macierzyński bardziej się w kobietach odzywał, miał - jak to się mówi - dobre warunki do rozwoju. Obecnie niestety wiele czynników go determinuje. Takie czasy trudne dla bycia mamą, mamą z przesłodzonych poradników. Myślicie, że kobieta, która wypowiada się w takich pisemkach jest super mamą i nigdy nie popełnia błędów wychowawczych? Każda z nas drogie mamusie je popełnia i nie wstydźmy się o tym mówić. Nie bójmy się pytać i mieć wątpliwości. To normalne, że je mamy. W końcu każda z nas chce dla swoich dzieci wszystkiego co najlepsze, a o to nie łatwo było nigdy, a zwłaszcza w dzisiejszych czasach. Nie jesteśmy w stanie być ze swoim dzieckiem 24h na dobę, gdyż teraz i my musimy pracować, by zapewnić im choćby podstawowe standardy życia.
Nie wierze mamom, które wypisują, że nie kochają swoich dzieci. Gdyby tak było nie patrzyłybyście drogie panie na moralność i oddałybyście je bez zastanawiania się. Nieprawda? Dlaczego nie potraficie tego zrobić? Bo dziecko jest dla was wszystkim!
W moim życiu wiele się działo. Jak już gdzieś wcześniej wspomniałam niejednokrotnie uważałam się za złą matkę. Nie miałam dla dzieci czasu, gdyż byłam samotną pracującą mamą, która po pracy miała już tylko czas na przygotowanie obiadu na kolejny dzień, porządki, zakupy itp. miałam bardzo mało czasu i przede wszystkim sił na zabawę z dziećmi. Czasem to moje zmęczenie ujawniało się mniej, a czasem bardziej. Nie raz z błahego powodu wydarłam się na synka, który wcale tak bardzo nie zbroił. Nigdy jednak, nawet w najbardziej denerwującej chwili nie powiem, że nie kocham swojego dziecka.
Najbardziej przełomową chwilą kiedy uwierzyłam w siebie jako matkę było pewne wydarzenie, którego nie zapomnę do końca życia. Do dnia dzisiejszego jak o tym myślę to wracają tamtejsze emocje.
Otuż pewnego dnia po skończonej pracy wybrałam się nad jezioro z Danusią (która zajmowała się moimi dziećmi podczas gdy ja pracowałam) jej mężem, moją przyjaciółką Karoliną, jej córeczką Natalią i moją Oliwką. Tego dnia byłam bardzo zmęczona ale na dworze było upalnie a Danusi i dzieciom bardzo zależało, żeby się pokąpać w jeziorku. Najpierw popływałam sobie troszkę z Danką , Karolina ze swoim tatą Jackiem pilnowały dzieci. Potem dzieciaczki weszły do wody z Panem Jackiem. Bawiły się bezpiecznie nad brzegiem jeziora gdzie woda sięgała im zaledwie do kolan. Na wodzie był taki duży materac. Natalka bardzo się cieszyła jak ją ktoś na niego sadzał. Było tam oczywiście więcej rodzin i rzecz jasna więcej dzieci. Jeden chłopiec, który był "przy kości" (i to tak bardzo) wyróżniał się nadmiarem energi. Nie przesadzę jak napiszę, że miał chyba zesþół nadpobudliwości. Nie mam pojęcia co robili jego rodzice gdy ten wskakiwał na dużo mniejsze od siebie dzieci w wodzie albo pchał je z całej siły do wody. Mogło to się źle skończyć dla jednego z nich. Pech chciał, że trafiło na moją córkę. Mała Oli stała wówczas po kolana w wodzie z Natalką kiedy to ten gruby dzieciak popchnął całą siłą na nią wspomniany wcześniej materc. Oliwia nagle zniknęła pod wodą. Wszyscy zerwaliśmy się na nogi, by ją wydobyć z wody. Nie było jej widać wokół materaca ani pod nim. Logicznie myśląc każdy szukał jej pod materacem. Przecież nie mogłaby w ciągu sekundy tak po prostu dalej odpłynąć. Mi coś jednak podpowiadało, że mam za nią wejść w głąb jeziora... Popłnęłam kawałek. Dziwnie to pewnie wyglądało... Tak jakbym sobie szła popływać kiedy to moja córka leży gdzieś pod powierzchnią wody koło materaca. Jednak to coś co mówiło mi, że moja mała Oli jest gdzieś dalej i potrebuje pomocy mnie nie myliło. Znalazłam ją cały kawał od brzegu. Wyłowiłam ją i na szczęście nic jej się nie stało. Gdybym wówczas wtedy wciąż szukała jej tam gdzie zniknęła mogłoby być za późno i jestem pewna, że mojej córki nie byłoby już teraz z nami. To coś to ten instynkt! Ten sam, którego tak długo w sobie szukałam. Ten sam, w który wątpiłam. Od tamtej pory wiem, że go mam. Wtedy też zdałam sobie sprawę z tego, że zawsze go miałam. Od samych narodzin moich dzieci aż po dzień dzisiejszy. To siła miłości go w nas odnajduje.
Nie wierzycie w to, że go posiadacie? Przecież kiedy rodzi się dziecko bez problemu przykładałyście je do piersi. Szybciej lub później wróciłyście do formy i nie miałyście większych problemów z opieką nad dzieckiem. Mówi się, że działamy intuicyjnie, że mamy to coś we krwi. Na taką mamę wszyscy patrzą z podziwem i zachwytem... no może prócz tych którzy patrzą na taką z zazdrością. Każda z nas chce być najlepszą mamą na świecie. Stawiamy sobie drogie Panie zbyt wysoką poprzeczkę. Obniżcie ją! Przecież wasze dziecko was kocha bez względu na to co wy o sobie myślicie. Dla niego macie być wzorem do naśladowania a więc nie traćcie czasu na zastanawianie się nad tym co robicie nie tak ale po prostu niech życie płynie dalej bez stawiania sobie dodatkowych obowiązków. Mamy ich przecież i tak w nadmiarze. Bądźmy z siebie dumne, że dźwigniemy tyle rzeczy jednocześnie i jesteśmy niezależne. Czy któraś z was pamięta jeszcze, jak to było gdy jej pociecha dopiero co przyszła na świat?
Dlaczego płaczesz? Jeteś głodny? A może chcesz spać? Hmmm a może pampersa trzeba zmienić? O matko, co ja mam jeszcze zrobić?! Przestań płakać, proszę. Posmarujemy brzuszek, może to kolka? Co ja dzisiaj zjadłam... o kurcze, nie pamiętam. Znacie ten obrazek? Kobiety, która nerwowo próbuje zgadnąć co zrobić, by ukoić płacz własnego dziecka? Próbuje w głowie przypomnieć sobie wszystkie porady przeczytane jeszcze w czasie ciąży? Po dłuższej lub krótszej chwili dziecko przestaje płakać przytulone do twojej piersi i usypia. Zawsze dawałaś sobie radę. Dlaczego? Z miłości. Z czystej, pięknej i nieograniczonej miłości do swojego dziecka.
Tak jak nowonarodzone dziecko instynktownie próbuje brać pierś i ją ssać tak Ty nie zastanawiając się nad tym przytulasz je do siebie. Czy to instynkt macierzyński? Oczywiście, że tak! A czy która z was tego nie robiła?
Czy wiecie, że po bezproblemowym porodzie mama ma w sobie tyle oksytocyny (hormonu, który jest odpowiedzialny nie tylko za skurcze macicy, ale też wpływa znacząco na pracę mózgu), co po długim orgaźmie? Hormon znajduje się także we krwi noworodka. I to dzięki niemu mama i dziecko otwierają się na siebie i jest im ze sobą po prostu miło. Szkoda, że oksytocyna nie może utrzymać się na takim poziomie przez kolejne osiemnaście lat... no nie? :-)
Instynkt macierzyński jest czymś co dała nam natura. To on, podobnie jak u zwierząt daje nam przedłużenie gatunku. Jednak u każdej kobiety może kształtować się inaczej. Wpływ na to będzie miało wychowanie, poczucie bezpieczeństwa, lęk o przyszłość. I tak jak te czynniki mogą wzmacniać nasz instynkt, tak mogą go również zakłócać. Nie przejmuj się zatem droga mamo, że będą chwile kiedy zwątpisz w siebie jako dobrą mamę. To normalne. Matka też człowiek i też popełnia błędy. Nigdy jednak nie mów, że nie kochasz swojego dziecka. Gdyby tak było, nie wychowywałabyś go, a stale sobie wmawiając, że go nie kochasz i że nie nadajesz się do bycia mamą, spowoduje,iż w końcu w to uwierzysz. Nie tylko Ty ale i cały świat i najzwyczajniej przestaniesz nią być. Pozbędziesz się największego skarbu jaki masz. Miłości matczynej. Według mnie nie ma na świecie nic bardziej pięknego i silnego.
Z szacunkiem i podziwem dla wszystkich dzielnych mam! Zwłaszcza tych samotnie wychowywujących. Jesteście wielkie!
0 komentarze