Zgoda - buduje, niezgoda - rujnuje. Zgadzacie się? Chęć zemsty jest bardzo silna. Niektórzy poświęcają jej całe swoje życie. Inni - nawet i po śmierci wciąż chcą jej skosztować. Brutalne ale prawdziwe!
Opowiem wam dziś historię, która wydarzyła się naprawdę. Większość z was zapewne w nią nie uwierzy. To nic niedowiarki, chcę ją opisać.
To opowieść o pięknej młodej kobiecie o imieniu Luisa. Była śliczna, elegancka, uwielbiała urządzać przyjęcia. Swą urodą zawsze olśniewała każdego z przybyłych panów. Kochała swoje życie. Lubiła być w centrum uwagi. Nie grzeszyła skromnością. Miała męża - Pana Georga. Jak już się domyślacie, był on bardzo dumny ze swojej pięknej żony. Wielu mężczyzn chciało być na jego miejscu. Tworzyli śliczną, dobrze dobraną parę. Ona - piękna i pewna siebie, on - inteligentny uczony, cieszący się wielkim poważaniem w swojej społeczności. Oby dwoje w pełni życia i z świetlaną przyszłością. Niestety jak to bywa - dobry los zrobił im niemiłą niespodziankę. Spodziewali się dziecka. Pani Luisa bardzo się wtedy rozchorowała. Ciąża odebrała jej urodę, wiele kilogramów, siły ale wciąż nie wzięła jej chęci życia. Po porodzie jej stan znacznie się pogorszył. Pewnego dnia kiedy to wydała przyjęcie na cześć narodzonej córki - zemdlała. Była tak wyczerpana przygotowaniami, że w jej stanie musiało się to tak zakończyć. Goście rozeszli się do swoich domów, a ani Luisa umierała.
Na łożu śmierci obwiniała za to swoją malutką córeczkę. Ciągle powtarzała, że to jej wina, że to ona ją zabiła. A przecież mała Marietta nie była niczemu winna...
Tego dnia Pani Luisa odeszła z tego świata. Pan Georg bardzo cierpiał. Ciągle miał w głowie słowa żony, kiedy mówiła, że zabiła ją córka. Był tak pozbawiony zdrowego rozsądku, że próbował nawet zabić Mariettę. Wyjął ją z kołyski, otworzył okno i chciał ją zrzucić. Na szczęście w tym momencie mała Marietta otworzyła oczka i na niego spojrzała. Nie miał (na szczęście0 tyle odwagi, by zabić.
Niestety dalsze życie Marietty też nie było usłane różami. Ojciec oddał ją do domu dziecka. W żadnej rodzinie zastępczej nie chciano małej dziewczynki, a gdy już była większa i było widać, że przyjęła swą urodę po mamie chciano ją i przygarniano ale niestety molestowano seksualnie, więc wracała do bidula.
Kiedy osiągnęła pełnoletność wciąż nie było jej łatwo. Zamknięta w sobie, niepewna i pozbawiona poczucia własnej wartości zawsze odstawała od reszty świata. W przeciwieństwie do swojej matki, nie bała się tłumów i nie lubiła być w centrum zainteresowania. Po prostu nikomu nie potrafiła zaufać, przez co też jej związki nie trwały zbyt długo. Kiedy ukończyła 25 lat zachorowała. Podobnie jak jej matka powoli umierała. Gdy już werdykt zapadł zapragnęła poznać swojego ojca Coś nie dawało jej spokoju i podczas każdej nocy mówiło jej,że musi do niego pojechać. W końcu zdecydowała, że chce się przed śmiercią dowiedzieć dlaczego jej ojciec postąpił tak , a nie inaczej. Zrobiła to.
Rzuciła wszystko co do tej pory miała, czyli wynajmowane mieszkanie i marną posadę sprzątaczki i wyjechała. Odwaga godna podziwu !
Kiedy dotarła na miejsce i zapukała do drzwi, nikt jej przez dłuższą chwilę nie otwierał. Rozejrzała się. Dom był naprawdę duży i piękny ale ogród wyglądał tak, jak gdyby nikt przez wiele lat się nim nie interesował. Nagle drzwi otworzyły się (same) .
Marietta weszła do środka ale nikogo tam nie zastała. Było widać, że dom jest niezamieszkany. Wszędzie było mnóstwo kurzu a na meblach pojawiły się pajęczyny. Postanowiła rozejrzeć się po domu. To jedyny dom, który kiedyś przez chwilę należał naprawdę do niej. Jedyny w którym mogłaby być szczęśliwa. Kiedy weszła na górę zauważyła, że jeden z pokoi jest jeszcze używane. Były tam czyste talerze, filiżanka kawy... W tym samym momencie ujrzała swojego ojca. Stanął przed nią zupełnie pijany i pytał kim jest i po co tu przyszła? Ta przez chwilę przyglądała się mu , po czym przestraszona oddaliła się kawałek i powiedziała mu, że jest jego córką. Chciała tam zostać . Poczekć, aż ojciec dojdzie do siebie. Miała nadzieje, że na spokojnie bedą mieli wtedy okazję, by usiąść i porozmawiać. Chciał móc doprowadzić ten wielki zaniedbany dom do stanu użyteczności.Tak bardzo chciała w nim być...
Powiedziała, że nie ma się gdzie podziać, a on pozwolił jej zostać. Marietta wychodząc z pokoju poczuła bardzo nieprzyjemny odór. Dochodził z przeciwległych drzwi. Kiedy tam weszła omalże nie zwymiotowała. Była to kiedyś sypialnia jej rodziców, a wniej wciąż leżały zwłoki matki. Od 25 lat tkwiło tam gnijące ciało zmarłej mamy. Rozpłakała się ale Pan Georg pozostał niewzruszony. Kazał jej wyjść i nie dziwić się.
Marietta nie wiedziała co ma zrobić. Najlepiej zrobiłaby zgłaszając to na policję, ale wtedy na pewno ojciec nie dał by się jej poznać. Na co liczyła? Być moze na to, że ten jeden jedyny raz w życiu na łożu śmierci poczuje, że ktoś ją kocha.
Tak też się stało. Pan Georg jak tylko pojawiła się w jego domu odzyskał rozum. Był świadomy tego co zrobił, ale nigdy nie miał odwagi by pożegnać się z żoną i ją pochować. Nie przeszkadzała mu jej obecność, gdyż od wielu wielu lat była jego jedynym towarzystwem. Obleśne to, ale prawdziwe. Powróciły do niego uczucia, przypomiało mu się jak bardzo cieszył się z narodzin córki. Było mu naprawdę wstyd i chciał wynagrodzić jej wszystkie wyrządzone krzywdy. Czuł się winny. Za wszystko. Spędzili ze sobą troszkę czasu, ojciec przeprosił córkę, a ta mu wybaczyła. Nigdy nie przyznała się mu, że jest chora jak jej matka. Pewnej nocy, kiedy obje postanowili, że nazajutrz pochowają ciało Pani Luizy stało się coś strasznego. Jej duch wszedł w Mariettę. Pana Georga obudziły przerażające krzyki. Pobiegł więc do sypialni córki, ale ta nie była już sobą. Od razu poznał, że to Luiza. Była tak przepełniona chęcią zemsty, ze zabiła męża, potem udusiła córkę. Prawdopodobnie każdej nocy to właśnie jej duch ciągnął Mariettę do domu ojca.
Ta smutna historia miała mieć szczęśliwe zakończenie dla dwojga ludzi rozdzielonych, a zarazem połączonych tragedią. Niestety niespokojny uwieziony duch miał prawo do złych emocji. Zemsta jest bardzo kusząca. Przynosi ukojenie dla kogoś kto był bardzo skrzywdzony. Niestety niesie za sobą kolejne nieszczęścia. Nie dajmy się jej ponosić. Wybaczajmy, jak nas uczył Jezus Chrystus.
Bądźmy dla siebie miłosierni. Ciała zmarłych zawsze trzeba chować w należyty im sposób i przez całe życie modlić się za spokój ich duszy. Prawdziwe tragedie, które nas sięgają potrafią nas całkowicie zmienić. Bądźmy więc otwarci na pomoc innych osób. Szukajmy przyjaciół i wsparcia. Człowiek samotny nie może być szczęśliwy. Nie może też pozostać normalnym. Jesteśmy stworzeni i pouczeni do tego by żyć w jedności z bliźnimi. Nie rujnujmy tego co piękne.
"Kulawa i Leniwa jest zemsta ale sięga daleko"
- Wielka Księga Przysłów Polskich
0 komentarze